Półfinałowy pojedynek był przede wszystkim meczem walki. Faworytem był Hutnik. Gospodarze przyjęli jednak bardzo dobrą taktykę, polegającą na murowaniu swojej bramki od pierwszych minut. Hutnicy robili co mogli, ale tego muru mimo ciągłego naporu i kilku okazji nie przebili.

Losy awansu musiały rozstrzygnąć rzuty karne.  Konkurs jedenastek był bardzo zacięty a ostatecznie wygrali go goście.

Finał o Puchar Polski okręgu krakowskiego odbędzie się już w najbliższy wtorek na stadionie w Mogilanach. Rywalem Hutnika będzie miejscowy LKS. Początek spotkania o godzinie 18:00.

Zwycięstwem 2:1 zakończyło się spotkanie dwóch bardzo silnych ekip z II ligi, Garbarnii Kraków i ŁKS-u Łódź. Mecz był o tyle ważny, że krakowianie walczą nadal o możliwość grania w baranżach do I ligi. Wygrana z trzecim w tabeli łódzkim klubem bardzo ich do tego przybliżyła.

Mieli niezwykłe szczęście kibice Białej Gwiazdy, że na pożegnanie z krakowskim klubem Paweł Brożek grał akurat w tym meczu. Bowiem gdyby nie snajperski zmysł, którym może pochwalić się piłkarz Wisły, klub spod Wawelu nie tylko musiałby pogodzić się z porażką, ale też z gigantycznym niesmakiem po wyczynach kibiców, który i tak chyba zostanie w naszych głowach. Ale może zacznijmy od rzeczy, która powinna być najważniejsza, czyli od meczu.

Tylko sezon trwała przygoda Sanddecji Nowy Sącz w Ekstraklasie. W meczu ostatniej szansy rozgrywanym na stadionie Mielcu podopieczni Kazimierza Moskala ulegli Cracovii 0-1. W meczu tym Sandecja nie wykorzystała rzutu karnego, słavy strzał Macieja Małkowskiego wyłapał Adam Wilk. Przy takim wyniku w lidze utrzymała się Lechia Gdańsk, a w ostatniej kolejce bezpośredni bój o utrzymanie odbędzie w Gliwicach gdzie Piast podejmie Bruk-Bet Termalicę.

Wisła zalicza świetną passę, wygrywa trzeci mecz z rzędu w, bądź co bądź, w grupie mistrzowskiej, w której miała zakończyć sezon na bezpiecznym, ósmym miejscu. Po kilku wygranych meczach i dobrych wynikach w innych spotkaniach przy ulicy Reymonta zaczyna być widać pierwsze oznaki europejskich pucharów. Aktualnie Wisła zajmuje piąte miejsce, tracąc trzy punkty do czwartego Górnika, z którym Biała Gwiazda zmierzy się w ostatniej kolejce. Matematyczne szanse są także na trzecie miejsce, ale tylko w przypadku, w którym krakowianie wygrywają z Lechem i Górnikiem, a poznaniacy przegrywają w Krakowie i w Warszawie. Wszystko jeszcze jest możliwe, a eliminacje do Ligi Europy w roku jubileuszu piętnastolecia podwójnej korony na pewno jeszcze lepiej smakowałoby kibicom.

Nadal nie jestem pewien, czy mecz, który obejrzałem, był spotkaniem w grupie spadkowej. Był to bowiem o wiele ciekawszy pojedynek, niż te, które oglądamy w grupie mistrzowskiej. Bardzo szybka gra, częstotliwość przeprowadzanych akcji, a przede wszystkim, ilość bramek. Wszystko to zadowala zwykłego kibica i wszystkie te rzeczy oglądać mogliśmy na stadionie Cracovii w piątkowy wieczór. Cały mecz zakończył się wynikiem 3:3 i trzeba przyznać, że jest to sprawiedliwy podział punktów.

Mecz ułożył się po myśli gości. Ci już w 5 minucie spotkania objęli prowadzenie, kiedy to rzut karny na bramkę zamienił Siemaszko. Gospodarze zdołali odpowiedzieć jeszcze przed przerwą. Do remisu w 35 minucie doprowadził Łabojko. W drugiej odsłonie spotkania zwycięską bramkę dla Częstochowian zdobył Formella.

W pojedynku dwóch drużyn walczących o utrzymanie się na poziomie III ligi, bardzo cenne 3 punkty zdobyli piłkarze z Kluczborka. Gospodarze stoczyli ciężki bój z przyjezdnymi. Mecz rozgrywany był w szybkim tempie, nie brakowało sytuacji podbramkowych z obu stron. Skuteczniejsi byli jednak gospodarze. Prowadzenie drużynie MKS-u dał Nakorosius. Wynik, tuż przed końcem spotkania ustalił Deja.

W meczu 25 kolejki III ligi, grupy 3, faworyt mógł być tylko jeden. Walcząca o awans Skra, podejmował broniący się przed spadkiem Falubaz.
Niespodzianki nie było. Skra, przeważała od pierwszych minut spotkania czego potwierdzeniem była bramka zdobyta w 13 minucie przez Tomczyka. Po zmianie stron, piłkarze Falubazu nie zdołali obrócić przebiegu spotkania a na dodatek od 57 minuty musieli grać w 10, bo drugą żółtą kartkę zobaczył Kochanowski.  Gospodarze wykorzystali przewagę i w 66 minucie do siatki gości trafił Rumin. W doliczonym czasie gry, goście z Zielonej Góry dobił jeszcze Napora.

A już wkrótce pamiętnik z cyklu Piłkarskie Podróże Małe i Duże